Międzynarodowy Dzień Książki dla Dzieci obchodzimy co roku 2
kwietnia, w dniu urodzin duńskiego baśniopisarza Hansa Christiana Andersena.
Święto zostało ustanowione w 1967 roku przez Międzynarodową Izbę ds. Książek
dla Młodych Ludzi (IBBY).
Co roku inny kraj jest gospodarzem Dnia Książki dla Dzieci.
Jego zadaniem wówczas jest zaprojektowanie i rozesłanie do innych krajów
plakatu z mottem. Polska była gospodarzem tego dnia w roku 1980, motto: Książka
moim oknem na świat wymyślił Wojciech Żukrowski.
W tym roku zaszczyt ten przypadł Słowenii. Plakat
tegorocznego święta zaprojektował Damijan Stepančič.
List pt. „Głód słów” Petra Svetiny w przekładzie Katarzyny
Ryrych:
„Tam, gdzie mieszkam krzewy
zielenieją z końcem kwietnia lub początkiem maja
i niedługo potem zasiedlają je kokony motyli. Wyglądają jak
kłaczki bawełny lub strzępki cukrowej waty, a larwy pożerają liść po liściu
dopóki nie pozostaną gołe gałązki. Mija czas i odlatują motyle, nadchodzi lato
i krzewy znowu stają się zielone.
I tak bez przerwy.
To obraz poety, obraz pisarza. Są zjadani, bledną w swoich
historiach i poezji, które – zakończone – odlatują, zasiedlają książki i
znajdują swojego odbiorcę. To także zdarza się raz za razem.
A co dzieje się z wierszami i historiami?
Znam chłopca, który musiał przejść operację oka. Przez dwa
tygodnie po zabiegu wolno mu było leżeć tylko na prawym boku i nie mógł czytać
przez cały miesiąc. Kiedy po półtorej miesiąca wziął do ręki książkę, czuł się
tak jakby czerpał słowa łyżką prosto z miski.
Tak jakby je jadł. Po prostu je pożerał.
Znałem dziewczynę, która, gdy dorosła, została nauczycielką.
Powiedziała mi: dzieci, którym rodzice nie czytali, są biedne.
Słowa w poezji i historiach są pożywieniem. Nie strawą dla
ciała, nie pokarmem, który wypełnia ich żołądki. Są pokarmem dla ducha i dla
duszy.
Kiedy jesteś głodny lub spragniony, twój żołądek kurczy się
i wysycha ci w ustach. Szukasz czegokolwiek co nadawałoby się do zjedzenia –
kawałka chleba, miski ryżu lub kukurydzy, ryby lub banana. Im bardziej jesteś
głodny, tym bardziej zawęża się twój obszar widzenia, przestajesz dostrzegać
to, co nie nadaje się do nasycenia twojego głodu.
Głód słów objawia się nieco inaczej – ponuractwem,
ignorancją, arogancją. Ludzie cierpiący na głód tego rodzaju nie zdają sobie
sprawy, że ich dusze trzęsą się z zimna, że przechodzą obok siebie samych,
niczego nie dostrzegając.
Ten głód zaspokaja poezja i historie.
Ale czy istnieje nadzieja dla tych, którzy nigdy nie czerpali
przyjemności z obcowania ze słowami, aby ten głód zaspokoić?
Jest.
Chłopiec czyta prawie każdego dnia. Dziewczyna –
nauczycielka czyta swoim uczniom. W każdy piątek. Co tydzień. Jeżeli zapomni –
uczniowie przypomną jej o tym.
A pisarz i poeta? Kiedy nadchodzi lato – odżywają. A potem
pochłaniają ich własne słowa i w ten sposób rozlatują się na wszystkie strony.
Raz po raz, od nowa”.
Żródło: Instytut Książki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz